Ralph Sarchie to policjant, któremu pewnego dnia pod wpływem fanatycznego uwielbienia, wręcz obsesyjnej miłości do Warrenów zamarzyło zabawić w demonologa. A jaka do tego najszybsza droga? Ano, zapisać się do szkoły demonologów prowadzonej przez słynne małżeństwo. Jak wiadomo wszem i wobec, przedsiębiorcza parka na swojej popularności zbijała niezłe kokosy i doiła ludzi na potęgę. Ale Pan Policjant tak łatwo nie odpuści i gotów byłby pewnie i zaciągnąć kredyty na swoje dzieci aby tylko móc uczęszczać na wykłady i stąpać tymi samymi korytarzami co jego bogowie Warreny. A pożyczkę za horrendalnie drogie kursy później spłaci się pisząc książkę! No i powstał ten oto twór, w którym Pan już- nie-tylko-Policjant-ale-i-Demonolog dzieli się „mrożącymi” w żyłach historiami ze swojej Pracy (bo demonologia to prawdziwa poważna Praca przez duże P! To ratowanie zdrowia! Życia!) takimi jak spotkania z ludźmi z kopytami i rogami kozła czy rozmowy z szukającymi u niego pomocy będącymi na skraju załamania żonami wilkołaków. Sporo miejsca Pan Policjant poświęca na prywatę - możemy się więc dowiedzieć jak obawia się że w przyszłości jego córka wpadnie w nieciekawe towarzystwo młodzieży ubierającej się na czarno bądź słuchającej Black Sabbath - to na pewno sataniści! Ale nie trzeba wybiegać aż tak w przyszłość - Pan Policjant już teraz drży o bezpieczeństwo swojej rodziny - bo co jak trafi mu się taki sąsiad jak jednemu z jego klientów - sąsiad przynoszący do domu książkę w skórzanej okładce. Przecież to na pewno jest Biblia Szatana! Albo chociaż Necronomicon.
Gdyby ta “książka” serwowała tylko takie śmieszne i idiotyczne, acz nieszkodliwe historyjki to można by jeszcze przymknąć oko na wielce wybujałą wyobraźnię autora. Jednak w pewnym momencie zabawa w demonologa to dla Pana Policjanta robi się za mało i Sarchie zamarzył sobie zostać naczelnym lekarzem całej przepełnionej grzechem populacji. Jaki więc według policjanto-demonologo-doktora jest najszybszy i jedyny skuteczny lek na niewydolność serca, cukrzycę, depresję, raka, niepłodność, (wrzuć tu obojętnie jaką chorobę)? Modlitwa, Prosze Państwa! Ale żeby nie było, że Pan Policjant taki gołosłowny to ma i dowód - otóż potwierdza skuteczność tej metody leczenia na sobie! Pomimo wielu stresujących i śmiertelnie niebezpiecznych sytuacji jak spotkania z demonami i sztanami - nie imają się go żadne poważniejsze choroby - a to dlatego, że codziennie odmawia różaniec! Nie jestem lekarzem, ale pokuszę się o opinię, że głosząc takie farmazony autor zdecydowanie myli się twierdząc, że wyszedł ze spotkań z siłami nieczystymi bez żadnych urazów i uszkodzeń głowy.
I serio - tak jak jestem absolutnie przeciwna cenzurze czy paleniu książek - tak kiedy czytam takie szkodliwe głupoty - to bez wahania stwierdzam, że nie ma wyjścia i dla takich tytułów jak Zbaw nas ode złego stos i śmietnik to jedyne odpowiednie miejsce. Paździerz na poziomie Demonologów. Szkoda oczu, szkoda drzew, a przede wszystkim szkoda zdrowia i nerwów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz