18 września 2020

Kraina Lovecrafta - Matt Ruff

Wyjaśnijmy to sobie od razu - Kraina Lovecrafta to nie, jak spodziewała się znaczna część czytelników, powieść, a zbiór ośmiu opowiadań, z których każde stanowi odrębną opowieść, jednak wszystkie są ze sobą luźno powiązane za sprawą występujących w nich bohaterów - rodziny czarnoskórych Turnerów i jej najbliższych przyjaciół. I jak to ze zbiorami najczęściej bywa - teksty są na różnym poziomie.

Rewelacyjne jest tytułowe opowiadanie otwierające Krainę jak i niesamowicie pomysłowe Jekyll w Hyde Parku, w którym czarnoskóra bohaterka pewnego dnia budzi się biała. W tych dwóch tekstach Ruff znakomicie ukazał problemy i ograniczenia z jakimi w rasistowskiej Ameryce lat 50 na co dzień musiała zmagać się czarnoskóra społeczność.

Wyeksponowany na kartach tej pozycji kontrast pomiędzy traktowaniem i komfortem życia białych, a czarnych jest porażający. Właśnie te pokazujące ogromną skalę ówczesnego rasizmu fragmenty są najmocniejszym punktem książki - to tu Ruffowi udaje się wzbudzić w czytelniku ogrom emocji. Bardzo dobrze Kraina wypada również w momentach, kiedy otwarcie nawiązuje do twórczości Lovecrafta. A wbrew temu co można by przypuszczać sugerując się tytułem książki - niestety Ruff, skromnie mówiąc, trochę poskąpił z odwołaniami do mistrza klasyki grozy. Spodziewałam się Shoggothów, Cthulhu i Istot z Głębin w maksymalnym natężeniu, wyskakujących się z każdej strony, a tymczasem nic z tego - lovecraftowskie motywy i postaci dawkowane są niezwykle oszczędnie. Jednak brak Necronomiconu w co drugim zdaniu nie sprawił, że Krainę Lovecrafta zamknęłam z poczuciem straconych godzin. Większość opowiadań czytało mi się przyjemnie - Ruff niejednokrotnie zaskoczył mnie pomysłowością rozwiązań fabularnych, bohaterowie zauroczyli i kupili mnie już od pierwszego rozdziału, a i parę wyjątkowo creepy, działających na wyobraźnię scen się trafiło. z całego zbioru tylko dwa opowiadania mnie potwornie wymęczyły - i to aż do tego stopnia, że na zmianę ziewałam i rozpaczałam i tylko odliczałam strony do upragnionego końca. 

Paradoksalnie, największym minusem tej książki jest jej chwytliwy tytuł. Czytelnicy sięgając po Krainę Lovecrafta oczekują zapewne fabuły mocno nawiązującej do twórczości klasyka z Providence, a tymczasem Lovecrafta jest tu jak na lekarstwo. Owszem, są opowiadania, w których na wyliczenie motywów lovecraftowskich palców jednej ręki nie wystarczy, ale są i takie, w których Lovecrafta na próżno i z lupą szukać. Tak naprawdę, pierwsza lepsza z brzegu antologia weird fiction ma w sobie więcej Lovecrafta od Krainy.

Według mnie, należy do Krainy Lovecrafta podejść nie jako do książki starającej się być hołdem dla H.P., ale jako do całkowicie odrębnego od uniwersum Cthulhu zbioru opowiadań grozy. Przy takim podejściu lektura Krainy nie okaże się większym rozczarowaniem, bo pomimo, że zbiór jako całość oceniam jako średni to kilka opowiadań zdecydowanie się wyróżnia na plus i prezentuje naprawdę wysoki poziom.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu W.A.B.

Ocena: 3/5

Kraina Lovecrafta -  Matt Ruff
Tłumaczenie: Marcin Mortka
Wydawnictwo: W.A.B.
Ilość stron: 496
Data wydania: 2.09.2020

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz