6 listopada 2020

Upiorne Święta. Antologia

Upiorne święta zbierają w większości negatywne recenzje, a ja jak zawsze muszę inaczej niż wszyscy - i napiszę, że mnie się podobało! Oczywiście, jak 99,9% antologii i ta jest nierówna i zawiera różnej jakości teksty, jednak parę opowiadań tak diabelsko mnie zachwyciło, że nawet gdybym książkę kupiła, a nie dostała egzemplarz recenzencki to bym wydanych pieniędzy nie żałowała.

Kompletnie się tego nie spodziewałam, ale moim absolutnym numer jeden i ulubieńcem tego zioru jest uwaga uwaga - opowiadanie Mastertona! Czerwony rzeźnik z Wrocławia treść ma równie zajefajną jak sam tytuł! Jest krwawo, makabrycznie (kiełbasa z dzieci!), z deczka absurdalnie i kiczowato oraz szalenie ciekawie i oryginalnie. Czyli wszystko to za co tak Mastertona uwielbiamy! A polskie akcenty tylko dodają smaczku! Czy jak Was jeszcze nie przekonałam to za rekomendację wystarczy fakt, że po tym opowiadaniu RZUCIŁAM się na książki Mastertona i w ogóle miałam wrażenie, że mogłabym sobie zrobić miesięczny maraton wyłącznie z jego horrorami. Naprawdę, nie pamiętam kiedy jakaś lektura dostarczyła mi tyle rozrywki i funu co Rzeźnik. Nawet teraz jak piszę to już na samo wspomnienie o tym opowiadaniu banan sam wyskakuje mi na twarzy. Oficjalnie obwołuję się największą psychofanką Rzeźnika! Obiektywnie jednak to opowiadanie Urbanowicza jest najmocniejszym punktem tego zbioru. Wyśmienity klimat małomiasteczkowej grozy, doskonałe dawkowanie napięcia, tylko ten finałowy element nadprzyrodzony zupełnie mi pasował. Rewelacyjne są również teksty Ćwieka (wyjątkowo niepokojące i przeraźliwie smutne, z brudnym klimatem i zaskakującym zakończeniem), Bielawskiego (typowe dla Bielawskiego - poetyckie, melancholijne i przygnębiające. Językowo i stylistycznie - najwyższa klasa!). Nie rozczarował mnie również Marek Zychla, którego opowiadanie typowałam na jednego z moich faworytów tego zbioru. Sięgając po utwory autora nigdy nie wiem co tym razem dostanę, ale mam pewność, że mogę liczyć na spore zaskoczenie i wyjątkowo niesztampową fabułę. Tak jest i tym razem - oryginalna, trochę szalona historia, która niespodziewanie z uroczej rodzinnej opowieści zamienia się w rasowe sci-fi. Gorąco zachęcam - czytajcie twórczość Marka Zychli, bo to jeden z najoryginalniejszych i najciekawszych autorów grozy na naszym rynku! Chyba nikt inny u nas nie ma tak szalonych  i dziwacznych pomysłów i nie miksuje najróżniejszych gatunków w tak poplątany, a jednocześnie niesamowicie udany sposób! Podobał mi się również Kontrakt Adama Przechrzty - chociaż ze świętami te opowiadanie nie ma nic wspólnego, ale bardzo dobrze napisana groza z Nazistami, wykopaliskami i demonami to jak najbardziej moje klimaty! Jak najbardziej tym krótkim tekstem autor zachęcił mnie do sięgnięcia po jego książki!

To teraz o dwóch (a w zasadzie trzech) nieporozumieniach tej antologii. Najodpowiedniejszym miejscem dla opowiadań Hildebrandta i Greń jest taki każdemu znany duży zielony pojemnik (chwila, papier chyba do niebieskiego się wrzuca?)! Pierwsze to grafomańskie Edward Lee wannabe. To serio pisał pisarz z paroma książkami na koncie? Bo ja miałam wrażenie, że czytam wypracowanie szkolne jedenstolatka. Językowo poziom k a t a s t r o f a l n y. Natomiast tekst pani Greń to produkt placement Lexusa z historią, którą najtrafniej można nazwać gangsterską Modą na Sukces. Raczej słabe, ale jednak z jakimś tam potencjałem jest opowiadanie Wilczyńskiego. Pomysł był, przebłyski paru całkiem udanych brutalnych i gore elementów również, ale wykonanie siadło na całej linii - przede wszystkim za długie - o jakieś 20 stron za długie (całość ma 30, just sayin’). Wyjątkowo przegadane, a przez to potwornie nudne i męczące. Naprawdę ten tekst liczy tylko 30 stron? Bo ja w trakcie lektury miałam wrażenie, że 100.

Kończąc już, Upiorne Święta dostarczyły mi świetnej (z paroma wyjątkami) rozrywki na dwa wieczory. I tak - przebrnięcie przez trzy teksty to były istne męki i katusze, ale reszta zbioru wypadła dużo lepiej, a momentami nawet i nadzwyczaj dobrze! Wprawdzie wyjątkowo upiornie i przerażająco nie było, obchodzić świąt też mi się nie odechciało, ale na tle innych polskich antologii współczesnej grozy to Upiorne Święta według mnie wypadają naprawdę nieźle. Gdyby nie trzy wyraźnie słabsze, mierne opowiadanie byłoby bardzo dobrze.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Muza.

Ocena: 3/5

Upiorne Święta - Jakub Bielawski, Robert Cichowlas, Jakub Ćwiek, Hanna Greń, Tomasz Hildebrandt, Graham Masterton, Adam Przechrzta, Artur Urbanowicz, Przemysław Wilczyński, Marek Zychla

Wydawnictwo: Akurat/Muza
Ilość stron: 384
Data wydania: 14.10.2020

1 komentarz:

  1. Ja raczej nie będę czytać. Nie przepadam za opowiadaniami

    Pozdrawiam
    https://subjektiv-buch.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń